czwartek, 7 czerwca 2018

Mama na wychodnym, czyli wieczór panieński...

Moja najukochańsza Pe wychodzi za mąż :) 
Yyy...znaczy wychodziła, bo już wyszła :P 
Ale mówiąc o wieczorze panieńskim jej zamążpójście było jeszcze niedokonane :D 
No dobra, czyli wszyscy wiedzą o co chodzi...

Jakkolwiek patetycznie, by to nie zabrzmiało miałam ten zaszczyt, że towarzyszyłam jej w drodze do ołtarza w roli świadkowej. Ale oczywiście bycie świadkową to nie tylko miejsce przy weselnym stole z widokiem na całą salę. To nie tylko szansa na nadepnięcie welonu Panny Młodej na nowej drodze życia. No, w tym ostatnim to akurat ryzyko było zminimalizowane brakiem welonu i trenu, ale dla chcącego nic trudnego... Pomagając w ubieraniu o mały włos nie wyautowałam z imprezy bolerka od sukni, czyli rolę swą starałam się wypełniać godnie i w 200% :D
Bycie Świadkową to też wyzwanie w postaci organizacji Wieczoru Panieńskiego. No przyznam szczerze, że ta część akcji "zamążpójście Pe" stresowała mnie najbardziej. Oczywiście zależało mi na tym, by przyszła Panna Młoda była zadowolona, ale cóż ja, biedny żuczek mogłam imprezowego zaproponować po 3 latach domówek przy "kółku graniastym" i "chusteczce haftowanej"? Wiedziałam, że muzyki na czasie, no chyba, że na kinderbal, nie ogarnę. Z zabawami niewiele lepiej... Ciuciubabka, domino i memory to nie jest to co koleżanki po winie lubią robić najbardziej. Nawet menu się nie składało, bo z zamkniętymi oczami gotuję tylko krupnik i naleśniki...
Jednego byłam pewna: potrafię zrobić dekoracje :)
I na to postawiłam! 


Jak widać na zdjęciu pomoc moich dzieci jest niezastąpiona!
Adasiek przemieszcza się już na tyle sprawnie i szybko (na foto 2 dni przed tym jak zaczął raczkować), że musiałabym go związać, żeby nie zdążył do mnie dobiec, choć pewnie wtedy Pyzka przyciągnęła by go za koniec sznurka ze sobą do mnie ;]

Poza girlandą przygotowałam też tort ze słodkościami, bo jakoś kremowe męskie genitalia wetknięte w ciasto na zamówienie do mnie nie przemawiają, a i zwykłe torty, bez przyrodzenia, na imprezach "dla dorosłych", że tak je nazwę (a taką wszak jest wieczór panieński %%% ), sprawdzają się kiepsko...

Ulubionym kolorem Pe jest fioletowy i zamysł był taki, by dekoracje były właśnie w tym kolorze. Prawie się udało - tak to właśnie wygląda jak wybiera się kolory przez internet, ku przestrodze!
Niemniej tort się udał, fioletowy mniej lub bardziej, zależy jak kto patrzy... :D

Te dwa największe kawałki to oczywiście dla Panny Młodej i Świadkowej, bo "bez ryzyka nie ma zabawy", a kiecki były już pomierzone ;P

Tak wyglądały papierowe niespodzianki z tej okazji, a o reszcie wieczoru mogę napisać tylko tyle, że się udał :D Nieoceniona w tym zasługa przyjaciółki Pe, która służyła pomocą, radami i genialnymi pomysłami! 
Przyszłej Pannie Młodej się podobało, a zjedzone cukierki poszły raczej w cycki (taki wieczoro-panieński cud) i sukienka pasowała idealnie! 

 * * *

A co do wychodnego to powiem Wam, że przedziwne uczucie być blisko dobę poza domem, nie mieć awaryjnej chustki do nosa wetkniętej w rękaw/pod bluzką, na ramieniu, zabezpieczonej ramiączkiem od stanika, móc znaleźć bez problemu gumę do żucia w torebce nim wypadnie z niej tona pieluch, do połowy zjedzony lizak i opakowanie po musiku, śpiewać w aucie bez strofowania "mamo, nie śpiewaj, nawet po cichu" i zajadać to na co mam ochotę bez "podzielim się" (ewentualnie bez ukrywania się :P). W takich okolicznościach nawet picie wina może zejść na dalszy plan :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz