środa, 25 lutego 2015

Znów kulinarnie... pasmo sukcesów i...

Z moich ostatnich osiągów:

W kwestii naleśników z twarogiem...
Znalazłam coś co smakuje jak nasz twaróg, konsystencję ma idiotyczną, na pograniczu piany wygenerowanej z zastosowaniem pewnego popularnego odplamiacza na "V", jogurtu i twarogu wiejskiego. Jednak kiedy doprowadzi się to do jednolitej postaci przypomina wyglądem serek homogenizowany :) A po włożeniu do naleśnika i przysmażeniu wygląda i smakuje jak najprawdziwszy maminy naleśnik :) Mniam!

W kwestii kapusty kiszonej...
Pierwsza była niewypałem, ale znalazłam kiszoną kapustę, która nie smakuje jak błoto... Tylko jak kapusta! Normalna, kiszona kapusta! Pyszna! Chrupiąca! Kwaśna! Taka jak powinna być! Czyli w najbliższym czasie sieknę sobie kapuśniaczek :)

W kwestii pomidorowej z warzywami...
które jak najgorsza żona na świecie wrzucałam pokrojone w kostkę do zupy coby wszystko było zjedzone, w końcu to same witaminy! Marchewkę nadal kroję, tyle to już Pan Mąż musi przeboleć, ale seler i pietruszka miały bliskie spotkanie z moim ulubionym kuchennym narzędziem, czyli blenderem no i nikt się nie poznał... :P

No i na deser najlepsze...
Tosty...
Do tej pory zdwało mi się, że co jak co, ale tostów to się nie da zepsuć...
A jednak!
I to mój osiąg!

Po pierwsze, nasz toster wygląda jak weteran wojenny choć mamy go 1,5 miesiąca...
Nie wiem doprawdy co robię nie tak...
Czyżby zbyt długo pracował?
Czasem jem też coś innego niż tosty :P

Po drugie, zapomniałam kupić ketchup, a brak ketchupu, wiadomo, rujnuje każdego tosta...

Po trzecie: odpuściłam mojemu Panu Mężowi maraton po wszystkich sklepach i nie poszliśmy do Lidla, gdzie znam każdy kąt i produkt...
Zrobiliśmy zakupy w jednym tylko sklepie i to całkiem dla mnie nowym!
I to był błąd...
Cały regał chleba tostowego...
Kto by się zastanawiał jak wybrać?
Ja zawsze wybieram zwykły, najprostszy, ten co to ma skórkę "nieobgryzioną".
No i taki właśnie złapałam, sru do wózka i zakupy gotowe...

Niedzielny poranek: - Co dziś na śniadanie? - Mogą być tosty. - Ok.
No i jadę z tostami...

Coś żółty ten chleb, ale w końcu nie kolor się je...
Jakiś taki puszysty, mięciutki... Może dlatego, że świeży...

Masło, ser, wędlina, kawałek cebulki, na bogato, a co!
W końcu to niedzielne śniadanie!

Nie ma ketchupu, ale trudno, Pan Mąż majonezem nie pogardzi :P

Gotowe kanapeczki wrzucam do rozgrzanego tostera i...
Już po chwili czuję w mieszkaniu dziwny zapach...
Piękny, słodki, ale dziwny.
Dziwny jak na to co "gotuję".

Pierwsze kanapki są gotowe!

Próbuję i ...szok!
Toż to słodki chleb!
Maślany!
AAAaaaaaa....
Z cebulą! Tfuuuu....
Jak to zjeść?!
I jeszcze nie ma ketchupu...
Masakra!
Ani alternatywy na śniadanie!

Dobrze, że Pan Mąż taki dzielny...
Zjadł to wszystko co przygotowałam i nawet się nie zająknął!
Kochany!

W nagrodę następnym razem zblenduję też marchewkę w pomidorowej coby go w oczy nie kłuła :P 

Po tych dwóch latach we Francji nasze żołądki będą nie do pokonania!
Zanim nauczę się rozróżniać te produkty, czytać na nich to co istotne, kupować to co potrzebuję, to już pewnie będziemy wracać do domu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz