środa, 4 lutego 2015

Kolejne wyzwanie czas zacząć!

To już chyba ostatni post z cyklu kulinarnych...
przynajmniej na razie...
... choć tematu na pewno nie wyczerpałam i wiele jeszcze przede mną, muszę wam też opowiedzieć co jeszcze ciekawego spotkało Brykusiowo tu, na obczyźnie:P

Jednak dziś....
Wspinam się na wyżyny mojej pomysłowości kulinarnej!

Aktualne wyzwanie:

Pizza bez piekarnika!

...ale nie zelówka z mikrofali...
...to już przetestowane wieki temu i wiemy, że się nie sprawdza :P

Nie planuję też również sama jej wykonać, nie, nie mam takich ambicji...
Chodzi o coś zupełnie innego...
...o podłą, gotową pizzę z kartonu...
taką kupną, mrożoną, na którą, nie wiedzieć czemu, mam dziką ochotę!

Szukałam pomocy i porady pt."jak to zrobić" u mamy i w internecie :)
Pewne pomysły na wykonanie świtały mi w głowie, ale potrzebowałam, by ktoś ocenił trzeźwym okiem, a nie umysłem zaślepionym rządzą zjedzenia pizzy, czy to się może udać!

Mama, po przedstawieniu koncepcji, stwierdziła, że jest szansa na osiągnięcie zamierzonego celu...

Odpowiedź internetu różna ;)
Okazuje się, że odpowiedzi na takie pytania, jak zrobić pizzę bez piekarnika, szukają głownie....kto....???...STUDENCI!
W związku z tym, główna konkluzja z tego co przeczytałam taka: wszystko, co ominęło mnie w czasach studenckich z tytułu nie mieszkania w akademiku, spotka mnie tu i teraz.
Trzeba tu zaznaczyć, że odpowiedzi internetu zdecydowanie nie były z cyklu "trzeźwym okiem, a raczej "w pijackim zwidzie" czy też "na kacowym głodzie"...
(swoją drogą, coś tam jednak z tego życia studenckiego mi również się dostało...parówki w czajniku elektrycznym gotowałam! i schabowe w tosterze odgrzewałam!)

Druga cenna wskazówka po lekturze tematów kulinarnych na forach studenckich: dokupić papieru toaletowego i sprawdzić obecność węgla w apteczce!

Szanse, moim skromnym zdaniem, na powodzenie mam, więc przystąpiłam do działania!

Ogólnie, plan jest taki:
1. kupuję niezdrową, mrożoną pizzę...
2. ...rozmrażam w mikrofali, a następnie...
3. kładę na papierze do pieczenia na patelni ceramicznej, rozgrzanej wcześniej do czerwoności :)
4. przykrywam pokrywką i czekam...

Spodziewane rezultaty:
Pizza o upieczonym, może nawet chrupiącym spodzie i "przybraniu" wierzchnim rozpuszczonym, zagrzanym/upieczonym, acz nie zarumienionym.


Opis eksperymentu sobie podaruję....nieco może różnił się od planu...
...trochę się papier zjarał...
...ale...

REZULTAT ZOSTAŁ OSIĄGNIĘTY

Może nie był to wykon najwyższych lotów, ale wystarczający by zaspokoić głód i moją zachciankę pizzową :)

Najważniejsze:
Obyło się bez środków farmakologicznych wspomagających trawienie...
...nawet , jakże popularna w kręgach studenckich, neutralizacja alkoholem ewentualnych zagrożeń nie była konieczna :)
 
Ponadto, efekt był na tyle zadowalający, że planuję już kolejne próby...
...tyle, że na folii aluminiowej :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz