Jak już wspominałam, mimo przeciwności losu, udało mi się stworzyć kilka naprawdę smacznych posiłków!
I nie były to parówki z wody! :P
Choć ostatnio "potrawa" właśnie z tej kategorii cieszy się największym w naszym domu powodzeniem!
Dokładniej tosty :)
Odkąd zakupiliśmy toster urządzenie praktycznie nie stygnie :P
No, ale tak na poważnie, z prawdziwego gotowania:
Była już pomidorowa w wersji classic, z pokrojonymi drobno warzywkami, kluskami - świderkami i mięskiem kurczakowym... Miam! Naprawdę pyszniutka!
Była ryba nie-wiem-jaka pieczona w papierze na patelni...również niczego sobie :) Podana z bardzo dobrą surówką (dzięki zawartości marchewki, jabłka, cebulki, oliwy i przypraw) z "kapusty kiszonej" (no nie przeboleję tego!!! jaka była paskudna!!! ta kapusta!!!).
Były najprawdziwsze!! kotlety schabowe, spanierowane dokładnie tak jak u mamy...w jajeczku i bułeczce... a nie było to wcale takie oczywiste i proste!
Otóż, z "dziwactw" różnych po francusku, zastanawiające wielce jest: dlaczego nie można tu nigdzie kupić bułki tartej???
W kraju gdzie podstawą wszystkich posiłków jest bagietka, po prostu nie wierzę, że zjadają/sprzedają wszystką, którą wypieką!
No nie ma takiej możliwości po prostu!
Co więc z nią robią?
Pojęcia nie mam!
Na pewno nie bułkę tartą...
Ale nie takie rzeczy się robiło, jak bułkę tartą.... :P Nie mam tu ani tarki (klasyczny sposób) ani też maszynki do mielenia mięsa (sposób mamy), żeby wyprodukować z czerstwej bułki bułkę tartą...
Mam natomiast blender, który jak się okazuje radzi sobie doskonale!!!
Bułka tarta z czerstwej bagietki wyszła jak ta lala, a razem z nią kotlety :D
Voila!
Blender świetnie nadał się także do "utarcia" sera żółtego...
Wyszedł granulat, ale grunt, że ułatwiło to jego stopienie na wierzchu spaghetti :)
Były kluski śląskie...
... choć znalezienie mąki w Carrefourze trwało całe wieki...
...choć nie miałam i nadal nie mam praski do ziemniaków...
Polecam wszystkim stosowanie blendera :) Zdaje się, że "śpiewa, tańczy, recytuje...", czyli świetnie nadaje się do wszystkiego :)
Były naleśniki, które o dziwo też świetnie wyszły, mimo iż nie posiadam na stanie patelni do naleśników :P A włożone do tostera, nafaszerowane uprzednio wszystkim, świetnie sprawdziły się jako tortilla :D
Był wreszcie krupnik...
...choć kaszy jęczmiennej tu ze świecą szukać, to udało się! Jest w sklepie BIO. w prawdzie nie drobna, a klasyczny PĘCZAK, no ale już może bez przesady...
Krupnik wyszedł zacny, gdyby nie jeden problemik...
Mianowicie, nie zakupiłam jeszcze całego arsenału przypraw, a jedynie minimum minima, i jak to przy gotowaniu, zwykle kiedy miesza się już w garnka to okazuje się, czego nam brakuje...
Tak właśnie się stało i tu: Brak pieprzu w ziarenkach!
No, ale mamy mielony, nie ma dramatu...
...jeśli ktoś lubi na ostro :P
Tym sposobem powstała wariacja na temat krupniku od dziś nazywana w naszym domu: KRUPNIK PO TAJSKU (ze względu oczywiście na poziom ostrości :P)
Doskonalę się w przygotowywaniu posiłków z ograniczoną ilością miejsca, składników i przyrządów kuchennych.
Jestem z siebie baaardzo dumna, bo choć czasem wygląda to tak jak tu :
...to jednak wszyscy są najedzeni i zadowoleni:)
No i na nudę zdecydowanie nie mogę narzekać!
Ula dla Ciebie :-) http://www.gandalf.com.pl/b/francuzki-nie-tyja-ksiazka-kucharska/
OdpowiedzUsuńNajs :) Dzięki!
Usuńna wszelki wypadek kupiłam sobie jednak również wagę :)