Nigdy ich nie lubiłam...
Nigdy nie miałam ciągot karuzelowych...
No może poza jedną...o tym opowiem innym razem...
Z dzieciństwa w kontekście wesołego miasteczka mam dwa główne wspomnienia:
1. Łabędzie... zawsze wybierałam zdezelowane, powolne i te niezbyt wysokie
...bo skoro już musimy się bawić w wesołe miasteczko, to w wielkim ptaku może nie zginę...
(tu na dowód fota - Dzień Dziecka z chrześniakami + łabędzie w Disneyowskiej odsłonie :P)
(tu na dowód fota - Dzień Dziecka z chrześniakami + łabędzie w Disneyowskiej odsłonie :P)
2. Cholerny młyn, czy jak to się zwało, w wesołym miasteczku, w jednym z nadmorskich kurortów, na który wybraliśmy się w czwórkę - ja, moi rodzice i starsza z moich młodszych sióstr... Wcale nie było to aż takie dzieciństwo! Byłam już całkiem sporą nastolatką, no i trauma chyba w związku z tym też większa...
Jednym słowem jestem stworzeniem lądowym, bez ciągot do nagłych zmian pozycji ciała na taką "do góry nogami" ani też bez skłonności do ryzykowania życia na wysokościach i to jeszcze pod szyldem czegoś "wesołego".
Mi się raczej wesołe miasteczko kojarzy z wrzaskiem i hałasem, a nie wesołością.
Mnie nie weseli w każdym razie...
A tymczasem, właśnie takie wesołe miasteczko funduje mi życie :P
Najwyższy, najbardziej pokręcony roller coaster to przy tym pikuś...
A najlepsze jest to, że nikt nie zna trasy i nie wie czy za najbliższym jego wzniesieniem wjedziemy jeszcze wyżej czy też może runiemy głowami w dół...
Jadę, jadę w górę...wiatr we włosach...
UDAŁO SIĘ PO FRANCUSKU PRZEBADAĆ, BĘDĘ ŻYĆ :)
...szczyt?...nie, wypłaszczenie... ciągle jesteśmy wysoko... widoki zaj*** ...bardzo ładne...
SPOTKANIE W AGENCJI W SPRAWIE MIESZKANIA UMÓWIONE
...nagle, jakby odpuściły hamulce...pędzimy w dół...
NIKT W OPIECE SPOŁECZNEJ NIE ROZUMIE MNIE, TEGO CO MÓWIĘ ANI JA ICH :( NIC SIĘ NIE DA ZROBIĆ
...powolna przejażdżka poziomem 0, wzdłuż atrakcji lunaparku...zdechłe łabędzie...dziecko płaczące bo "chce tamto czy siamto"...
SPOTKANIE TO KOMPLETNA KLAPA (strata czasu, nie ma takich mieszkań jak potrzebujemy...to po co nas umawiali, przecież mówiliśmy czego szukamy!)...
...czy to już koniec atrakcji tej kolejki?...nie jedziemy już w górę?.. widzę kolejnego rozwrzeszczanego bachora upierającego się na balonika...
NIE MA JESZCZE DOKUMENTÓW OD AUTA...MIAŁY DOJŚĆ...NIE DOSZŁY (ale już po wcześniejszych atrakcjach spływa to po mnie jak po kaczce)...
...jednak jeszcze nie koniec... powoli wagonik wspina się w górę... nie jest stromo ani szybko...bardzo przyjemnie...
PLANY ZAKUPOWO-INTERNETOWE W PL PRAWIE ZREALIZOWANE :)
...coraz wyżej...coraz stromiej...wszyscy krzyczą to i ja krzyczę...
JEST! SPOTKANIE W KONKRETNYM MIESZKANIU! DATA, GODZINA, MUSI SIĘ UDAĆ!
...czy to jest czubek świata?...nigdy nie byłam tak wysoko...ale...co się dzieje?... to koniec... aaa...wszyscy zginiemy!...aaa!!!!!!!!!!!...
RACHUNEK ZA PRĄD...TO JAKIŚ ŻART? ANI TU CIEPŁO ANI WIDNO? CZY KTOŚ NAM PRZYPIĄŁ DO LICZNIKA BOISKOWE REFLEKTORY?
...wbijemy się w ziemię aż do ostatniego fotelika....z pewnością... jest mi niedobrze...
LIST Z OPIEKI SPOŁECZNEJ, NIE WIEM O CO CHODZI! STO RUBRYK DO WYPEŁNIENIA!!! PO FRANCUSKU!!! PANIKA!!!
...hamujemy!...hamujemy!...tylko czemu nadal zmierzamy pionowo w dół???...
ZAKUPY W PL JEDNAK NIE TAK UDANE! CHOLERA! TYLE ZACHODU NA NIC!
...czyżbyśmy wyjeżdżali na jakąś równinę?...całe szczęście....może to koniec wycieczki... oby, bo mam już dosyć...
MAIL Z AGENCJI Z PROPOZYCJAMI MIESZKAŃ...BEZ MEBLI!!! NIE MAM JUŻ SIŁY! KASUJĘ I...
...jednak jadę dalej...to nie był przystanek dla wysiadających...szczęśliwie chwilowo bez nadmiaru atrakcji...toczymy się leniwie po peryferiach tego parku osobliwej rozrywki...
WIZYTA W OPIECE SPOŁECZNEJ... MOŻE DA SIĘ TO JEDNAK WYPEŁNIĆ...
...boli mnie brzuch i jestem już głodna...na szczęście znów jedziemy w górę...lepsze widoki i tempo wjazdu bardziej mi odpowiada...
TAK TAK TAK!!! JEDNAK ZAKUPY W PL DOSZŁY DO SKUTKU I TO SPEKTAKULARNEGO! UFFF... JEDEN PROBLEM MAMY Z GŁOWY...
...znam już mniej więcej schemat... wiem czego mogę się spodziewać...albo po płaskim z głową w chmurach...albo głową w dół znów popędzimy w kierunku ziemi....co będzie za tym szczytem...
RACHUNEK ZA PRĄD NAPISANY PO FRANCUSKU PRZETŁUMACZONY NIE JEST TAKI STRASZNY, MOŻE NAWET CZASEM ZAPALIMY SOBIE ŚWIATŁO :)
lub
RACHUNEK ZA PRĄD TO NAJPRAWDZIWSZA PRAWDA A NA NOWYM MIESZKANIU WYNIESIE 2xTYLE!!!!
...nie chcę już dalej jechać...nie chcę wiedzieć co jest za tym wzniesieniem...kto mnie namówił na coś tak głupiego?...czemu nie poszłam jak zwykle na łabędzie...mam dość! serdecznie dość! gdzie jest guzik bezpieczeństwa? jak to nie ma? przecież w razie wypadku musi być! jakoś chyba można się stąd wydostać?!
Coś mi podpowiada, że chyba jednak na darmo szukam wyjścia ewakuacyjnego :(
Nie można się wydostać...
Ta wycieczka nie ma końca...
Oby przynajmniej trasa roller coastera, w którym siedzimy wiodła w najbliższym czasie przez mniejsze zakręty i stromizny...
screen-wallpapers.com |
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń