To już 10 miesięcy!!!
Nawet nie wiem kiedy to zleciało...
Ogólnie, cała ta nasza emigracja jakoś względnie szybko mija!
Na pewno duża w tym zasługa:
- po pierwsze internetu i stałego kontaktu z rodziną i przyjaciółmi :)
- po drugie natłoku spraw, które były, są i będą do załatwienia...
-
po trzecie Pyzulki (to dopiero i aż od 2,5 m-ca), która pochłania 99%
naszej uwagi i czasu przez co biegnie on jeszcze szybciej, choć nie
sądziłam, że to w ogóle możliwe!!!
Z każdym dniem mam wrażenie, że zegar coraz bardziej przyspiesza!
No prawie...
Wszystko się zmienia, gdy wykupi się bilety do domu.
Nagle godziny wleką się niemiłosiernie, każdy dzień się ślimaczy, a odliczanie dni nie wiedzieć czemu stoi w miejscu:(
Niby dużo już nie zostało, a i tak nie mogę się doczekać!
Nie byliśmy w Polsce od kwietnia!
A nasza Pyzula nigdy! :)
A do tego mamy tyyyyyyyyyle rzeczy do zrobienia...
Trwa więc ustalanie grafików spotkań, podział noclegów między dziadków, a na tak zwany międzyczas planujemy ogarnięcie formalności peselowo-dokumentowych!
Życie postanowiło niczego nam nie ułatwiać, więc poza standardowymi procedurami dokumentowymi musimy też zmienić Małej nazwisko, bo przecież Francuzi nie znają polskich znaków! i nie umieją tego zrobić na komputerze! (o matko! nawet ja umiem wstawić znak specjalny! odrobina dobrych chęci, no ale cóż...nic nie poradzimy)! Tym sposobem nasze dziecko nazywa się inaczej niż my!
Listy "rzeczy do zabrania", "rzeczy do kupienia", "rzeczy nie do zapomnienia" :) wydłużają się w nieskończoność, a walizki wcale nie rosną!
Choć możemy zabrać dla każdego duży bagaż do nadania to wiadomo, że to niemożliwe...
Aśka swojego nie poniesie, a do tego jeszcze i ją trzeba nieść!
To będzie dla nas logistycznie duże przedsięwzięcie!
A zaczęło się już od zakupu biletów.
(to tak kontynuując wątek "życie niczego nam nie ułatwia")
Miały być tanie linie i to wcale nie do końca dlatego, że są tanie, a dlatego, że były jedyną opcją na bezpośredni lot z Marsylii do Warszawy. Niestety tanie linie są trochę głupie i latają tylko od marca do października, a konkretnie 21.10... czyli powrót z nimi po listopadowym święcie nie byłby możliwy. Wymyśliliśmy jednak, żeby choć w tę jedną stronę użyć lotu bez przesiadki ze względu na dziecko. Gdy jednak wszystko było ogarnięte do zakupu biletów (czyli dziecko szczęśliwie zaszczepione) cena biletu na bezpośredni lot tanimi liniami w tę jedną stronę przewyższyła cenę biletu regularnymi liniami lotniczymi tam i z powrotem (jednakże, niestety, z przesiadką :( ).
Nie pozostawili nam wyboru i tym sposobem będziemy się przesiadać!
Trudno!
Oby wszystko przebiegło bez przeszkód :)
Trzymajcie kciuki, a ja tymczasem uciekam kolejny raz przepakować torbę z nadzieją, że zmieści się coś więcej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz