środa, 12 sierpnia 2015

Dziadkowie

Dziadkowie

Jak już wiecie odwiedzili nas niedawno moi Rodzice.
W poprzednim o nich poście rozpływałam się nad ich wspaniałymi dla nas podarkami…
Oczywista oczywistość, że Rodzice bardzo nas kochają i z pewnością odwiedziliby nas tutaj tak czy siak :-)… ale to pojawienie się Aśki na świecie odpaliło ich silniki do wyruszenia tutaj!
I rzecz jasna to wyprawka oraz prezenty dla małej zajęły większość samochodu :P

Jak wiadomo Dziadkowie mają tendencję do utraty głowy na punkcie wnucząt…
Aśka jest pierwszym wnuczęciem moich Rodziców, a do tego tak wyczekiwaną „kinder niespodzianką”! Nie dziwi więc, że kompletnie zwariowali na jej punkcie… jeszcze przed jej narodzinami :P
Dziadek obstawiał chłopaka, dla którego zresztą złożył już prawie pierwsze wypasione auto :) Babcia natomiast, choć wszyscy się temu dziwili, w końcu ‘matka trzech córek’, liczyła mocno na wnuczkę :P
No i jak to w naszej rodzince bywa: Mamy zawsze musi być „na wierzchu” … (biedny ten mój Tato, najcierpliwszy ze wszystkich mężów!)!

Niezależnie jednak od płci wnuczęcia, od początku (pierwsze zakupy poczynili wcześniej od nas!), ochoczo zabrali się za pomoc w przygotowaniach do jego powitania na świecie!

Po szybkim rekonesansie tutejszego asortymentu dziecięcego stwierdziłam, że znakomita większość oferowanego przez sklepy towaru z kategorii dekoracji (choć tych nie potrzebowałam zbyt wiele – sama się wyposażyłam :P), ubranek, pościeli i innych tekstyliów czy zabawek jest niewyobrażalnie brzydka! Nie mówiąc już o aspekcie finansowym!
Cenowo wygląda to podobnie jak i artykuły z kategorii „niedziecinnych” – w najlepszym wypadku cena po przeliczeniu równa się polskiej (wcale nie małej, jeśli mówimy o wyprawce dla dzieciaczka), zdecydowanie częściej jednak jest to 2 do 4 razy tyle!
Oczywiście mnie to nie dziwi!
To jak z kategorią wydatków ślubnych… Na hasło „ślub” ceny idą w górę! W końcu, teoretycznie, z każdej pary młodej zedrzeć tą całą kasę można tylko raz :P
Z dziećmi sprawy mają się podobnie… Przecież rosnąc w ekspresowym tempie nie zużywają ubranek tak, by kolejne dzieci nie mogły z nich skorzystać. Wózki czy łóżeczka też raczej nie dematerializują się po roku użytkowania :P Tym sposobem ma się jedną wyprawkę na „całe życie” i tylko doposaża się ją w miarę potrzeb kolejnych pociech… musi być więc odpowiednio droga by każdy mógł zarobić tak, jakby była dla trójki dzieci, a nie dla jednego!

W świetle poczynionych obserwacji byłam niezmiernie rada i wdzięczna rodzicom, że tak intensywnie zaangażowali się w kompletowanie wyprawki dla mojego, zagadkowego wówczas, lokatora :)
Pomoc ich okazała się nieoceniona!
Zdecydowanie za to doceniona :D
Nie zdawałam sobie sprawy jak wiele rzeczy potrzebuję, a raczej potrzebuje ten mały człowiek!
Nie miałam też pomysłu co tak naprawdę może mi się przydać!
Na szczęście moi rodzice odchowali trójkę zdrowych ‘ludziów’ i nie pozostawało mi nic innego jak zaufać ich radom i sugestiom!
Była to najlepsza z możliwych opcji :)
A skończyło się to tak, że to właśnie za sprawą ekwipunku dla wnuczki samochód tarł prawie zawieszeniem o asfalt :P
Tym sposobem nasza mała panieneczka stała się m.in. dumną posiadaczką najpiękniejszego w całym Avignon, jeśli nie w całej Prowansji, a nawet Francji komfortowego „dyliżansu”.

Joanna z mamą na pierwszym spacerze - wózek zdał pomyślnie wszelkie testy beznadziejnych avignońskich chodników, krawężników i ulic :P

Dziadkowie bardzo starannie wybrali najpierwszy z prezentów dla wnuczęcia! Mama zadbała o piękny wygląd, a Tato osobiście dopilnował, by zawieszenie było mięciutkie, ale i wytrzymałe, a wózeczek prowadził się sam. Jestem zachwycona tym pojazdem, a i po naszej córce widać, że to świetny wybór! Mała śpi jak susełek całe spacery, tak, że nawet o jedzeniu zapomina :P

Babcia, przekonana na 100%, że to będzie dziewczynka zadbała o piękne suknie…
(na pytanie: „A co jeśli będzie chłopiec?” niezrażona odpowiadała, że ma 3 córki, którejś w końcu trafi się dziewczynka i z zapałem kupowała kolejne kreacje :) )
Biedny przyszły Dziadek, rad-nierad, choć kibicował, by mojemu lokatorowi wyrósł jednak siusiaczek, jeździł gdzie go moja Mamusia posłała i odbierał kolejne zamówienia…
Jej przewidywania się potwierdziły i przeszczęśliwa mogła spakować te wszystkie kiecki ze sobą w trasę…  A teraz już, z tego co wiem, poluje na kolejne „promocje” ! Dziadziuś natomiast poleruje autko i pewnie da się pobawić też Asi  :-P  

Garderoba naszej córki (to tylko rozmiar "na teraz")... Musiałam oddać szafę, a to dopiero początek!
Także moje siostry pomagały odbierać zamówienia internetowe, jeździły za naszymi „super okazjami” czy w końcu reklamowały, gdy coś poszło nie tak!
Ta najmłodsza, którą już tu chyba kiedyś reklamowałam, zadbała o piękne zabawki dla naszej panieneczki!
Nikt nie ma takich!
Są prze-mega-super-hiper cudne!!!
A już najpiękniejsza w świecie jest karuzelka z owieczkami!
Marzenie!
Karuzelka z owieczkami i Miś by Ela Makrela Crochet www.elamakrela.blogspot.com   
Prawda, że cudne?!
Choć dzierganie szło jej chwilami opornie udało jej się skończyć wszystkie te cuda na czas i moi Rodzice mogli przywieźć nam tą całą włóczkową menażerię :)

Wszyscy baaardzo się postarali, by nasza mała królewna miała wszystko co najlepsze!
Jednak to nie prezenty dla dzieci są najważniejsze, a czas który im poświęcamy…
To były naprawdę wspaniałe dwa tygodnie z moimi Rodzicami!
Wszyscy mogliśmy nacieszyć się sobą nawzajem!

Dziadkowie mogli choć przez ten krótki czas rozkoszować się chwilami spędzonymi z pierwszą wnuczką!
Zakochali się w niej totalnie od pierwszego wejrzenia!!! Od pierwszego dnia obmyślali plan porwania małej ze sobą do Polski :D Niestety, mimo usilnych prób nie udało się Tacie pobudzić u siebie laktacji…

Dla nas zdecydowanie największą radością, oczywiście poza samym z nimi spotkaniem !!! była ich pomoc, dobra rada i wsparcie. Choć jako świeżo upieczeni rodzice jesteśmy totalnie przeszczęśliwi to naturalnie byliśmy też nieco przerażeni (na szczęście okazało się, że „nie taki diabeł straszny…”)! Dobrze mieć kogoś kto patrzy na ręce i dobrze doradzi zanim urwie się głowę ukochanej latorośli tudzież ugotuje się ją w za ciepłej kąpieli…

Serce omal mi nie pękło, gdy musieliśmy pożegnać się z nimi, a oni z Aśką…

Teraz pozostają nam tylko skype’owe konferencje :(
Dobre i to, choć niestety, przez kamerę nie można pogłaskać rączki czy podszczypać stópki…

Na szczęście Dziadkowie mogą przynajmniej podpatrywać, jak mała z każdym dniem rośnie, zmienia się, obraca główkę, wodzi wzrokiem…
My natomiast zawsze możemy poradzić się, a czasem nawet pokazać „co nieco” do kamery z zapytaniem typu: „Mamo, a co to za czerwona kropka?”…

Co my byśmy bez nich zrobili…?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz