Dziadkowie
Jak już wiecie odwiedzili nas niedawno moi Rodzice.
W poprzednim o nich poście rozpływałam się nad ich wspaniałymi dla nas
podarkami…
Oczywista oczywistość, że Rodzice bardzo nas kochają i z pewnością
odwiedziliby nas tutaj tak czy siak :-)… ale to pojawienie się Aśki na świecie
odpaliło ich silniki do wyruszenia tutaj!
I rzecz jasna to wyprawka oraz prezenty dla małej zajęły większość
samochodu :P
Jak wiadomo Dziadkowie mają tendencję do utraty głowy na punkcie
wnucząt…
Aśka jest pierwszym wnuczęciem moich Rodziców, a do tego tak
wyczekiwaną „kinder niespodzianką”! Nie dziwi więc, że kompletnie zwariowali na
jej punkcie… jeszcze przed jej narodzinami :P
Dziadek obstawiał chłopaka, dla którego zresztą złożył już prawie
pierwsze wypasione auto :) Babcia natomiast, choć wszyscy się temu dziwili, w
końcu ‘matka trzech córek’, liczyła mocno na wnuczkę :P
No i jak to w naszej rodzince bywa: Mamy zawsze musi być „na wierzchu”
… (biedny ten mój Tato, najcierpliwszy ze wszystkich mężów!)!
Niezależnie jednak od płci wnuczęcia, od początku (pierwsze zakupy
poczynili wcześniej od nas!), ochoczo zabrali się za pomoc w przygotowaniach do
jego powitania na świecie!
Po szybkim rekonesansie tutejszego asortymentu dziecięcego
stwierdziłam, że znakomita większość oferowanego przez sklepy towaru z
kategorii dekoracji (choć tych nie potrzebowałam zbyt wiele – sama się
wyposażyłam :P), ubranek, pościeli i innych tekstyliów czy zabawek jest
niewyobrażalnie brzydka! Nie mówiąc już o aspekcie finansowym!
Cenowo wygląda to podobnie jak i artykuły z kategorii „niedziecinnych”
– w najlepszym wypadku cena po przeliczeniu równa się polskiej (wcale nie
małej, jeśli mówimy o wyprawce dla dzieciaczka), zdecydowanie częściej jednak
jest to 2 do 4 razy tyle!
Oczywiście mnie to nie dziwi!
To jak z kategorią wydatków ślubnych… Na hasło „ślub” ceny idą w górę!
W końcu, teoretycznie, z każdej pary młodej zedrzeć tą całą kasę można tylko
raz :P
Z dziećmi sprawy mają się podobnie… Przecież rosnąc w ekspresowym
tempie nie zużywają ubranek tak, by kolejne dzieci nie mogły z nich skorzystać.
Wózki czy łóżeczka też raczej nie dematerializują się po roku użytkowania :P
Tym sposobem ma się jedną wyprawkę na „całe życie” i tylko doposaża się ją w
miarę potrzeb kolejnych pociech… musi być więc odpowiednio droga by każdy mógł
zarobić tak, jakby była dla trójki dzieci, a nie dla jednego!
W świetle poczynionych obserwacji byłam niezmiernie rada i wdzięczna
rodzicom, że tak intensywnie zaangażowali się w kompletowanie wyprawki dla
mojego, zagadkowego wówczas, lokatora :)
Pomoc ich okazała się nieoceniona!
Zdecydowanie za to doceniona :D
Nie zdawałam sobie sprawy jak wiele rzeczy potrzebuję, a raczej
potrzebuje ten mały człowiek!
Nie miałam też pomysłu co tak naprawdę może mi się przydać!
Na szczęście moi rodzice odchowali trójkę zdrowych ‘ludziów’ i nie
pozostawało mi nic innego jak zaufać ich radom i sugestiom!
Była to najlepsza z możliwych opcji :)
A skończyło się to tak, że to właśnie za sprawą ekwipunku dla wnuczki
samochód tarł prawie zawieszeniem o asfalt :P
Tym sposobem nasza mała panieneczka stała się m.in. dumną posiadaczką
najpiękniejszego w całym Avignon, jeśli nie w całej Prowansji, a nawet Francji
komfortowego „dyliżansu”.
Joanna z mamą na pierwszym spacerze - wózek zdał pomyślnie wszelkie testy beznadziejnych avignońskich chodników, krawężników i ulic :P |
Dziadkowie bardzo starannie wybrali najpierwszy z prezentów dla wnuczęcia!
Mama zadbała o piękny wygląd, a Tato osobiście dopilnował, by zawieszenie było
mięciutkie, ale i wytrzymałe, a wózeczek prowadził się sam. Jestem zachwycona
tym pojazdem, a i po naszej córce widać, że to świetny wybór! Mała śpi jak
susełek całe spacery, tak, że nawet o jedzeniu zapomina :P
Babcia, przekonana na 100%, że to będzie dziewczynka zadbała o piękne
suknie…
(na pytanie: „A co jeśli będzie chłopiec?” niezrażona odpowiadała, że
ma 3 córki, którejś w końcu trafi się dziewczynka i z zapałem kupowała kolejne
kreacje :) )
Biedny przyszły Dziadek, rad-nierad, choć kibicował, by mojemu
lokatorowi wyrósł jednak siusiaczek, jeździł gdzie go moja Mamusia posłała i
odbierał kolejne zamówienia…
Jej przewidywania się potwierdziły i przeszczęśliwa mogła spakować te
wszystkie kiecki ze sobą w trasę… A
teraz już, z tego co wiem, poluje na kolejne „promocje” ! Dziadziuś natomiast poleruje
autko i pewnie da się pobawić też Asi :-P
Garderoba naszej córki (to tylko rozmiar "na teraz")... Musiałam oddać szafę, a to dopiero początek! |
Także moje siostry pomagały odbierać zamówienia internetowe, jeździły
za naszymi „super okazjami” czy w końcu reklamowały, gdy coś poszło nie tak!
Ta najmłodsza, którą już tu chyba kiedyś reklamowałam, zadbała o piękne
zabawki dla naszej panieneczki!
Nikt nie ma takich!
Są prze-mega-super-hiper cudne!!!
A już najpiękniejsza w świecie jest karuzelka z owieczkami!
Marzenie!
Marzenie!
Karuzelka z owieczkami i Miś by Ela Makrela Crochet www.elamakrela.blogspot.com |
Prawda, że cudne?!
Choć dzierganie szło jej chwilami opornie udało jej się skończyć
wszystkie te cuda na czas i moi Rodzice mogli przywieźć nam tą całą włóczkową
menażerię :)
Wszyscy baaardzo się postarali, by nasza mała królewna miała wszystko
co najlepsze!
Jednak to nie prezenty dla dzieci są najważniejsze, a czas który im
poświęcamy…
To były naprawdę wspaniałe dwa tygodnie z moimi Rodzicami!
Wszyscy mogliśmy nacieszyć się sobą nawzajem!
Dziadkowie mogli choć przez ten krótki czas rozkoszować się chwilami
spędzonymi z pierwszą wnuczką!
Zakochali się w niej totalnie od pierwszego wejrzenia!!! Od pierwszego
dnia obmyślali plan porwania małej ze sobą do Polski :D Niestety, mimo usilnych
prób nie udało się Tacie pobudzić u siebie laktacji…
Dla nas zdecydowanie największą radością, oczywiście poza samym z nimi
spotkaniem !!! była ich pomoc, dobra rada i wsparcie. Choć jako świeżo
upieczeni rodzice jesteśmy totalnie przeszczęśliwi to naturalnie byliśmy też
nieco przerażeni (na szczęście okazało się, że „nie taki diabeł straszny…”)!
Dobrze mieć kogoś kto patrzy na ręce i dobrze doradzi zanim urwie się głowę
ukochanej latorośli tudzież ugotuje się ją w za ciepłej kąpieli…
Serce omal mi nie pękło, gdy musieliśmy pożegnać się z nimi, a oni z
Aśką…
Teraz pozostają nam tylko skype’owe konferencje :(
Dobre i to, choć niestety, przez kamerę nie można pogłaskać rączki czy
podszczypać stópki…
Na szczęście Dziadkowie mogą przynajmniej podpatrywać, jak mała z
każdym dniem rośnie, zmienia się, obraca główkę, wodzi wzrokiem…
My natomiast zawsze możemy poradzić się, a czasem nawet pokazać „co
nieco” do kamery z zapytaniem typu: „Mamo, a co to za czerwona kropka?”…
Co my byśmy bez nich zrobili…?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz