wtorek, 27 stycznia 2015

Home, sweet home...

Dom, nowy dom...
trzeba się do tego przyzwyczaić!

Nasze nowe, tymczasowe, ale jednak, miejsce na ziemi to Avignon...
Piękne, słoneczne, trochę senne miasteczko (nie takie znowu aż małe, no ale w porównaniu do Warszawy sami rozumiecie...) :D

Avignon przywitało nas słońcem! i ciepełkiem! i było jeszcze widno, gdy dojechaliśmy o 17!!!

Zawsze podstawą jest pozytywne nastawienie :) Z takim też tu przyjechałam :)
W końcu mam się wakacjować przez najbliższe 2 lata, więc czym tu się stresować czy przejmować ...

A jak myśli się pozytywnie to wszystko pięknie się układa...

I z tym optymizmem zajęliśmy nowe lokum!
Mieszkanko okazało się być całkiem rozsądne (zupełnie inne, 100 razy lepsze niż to, które rezerwowaliśmy ;) ), w bardzo przyjemnej lokalizacji na starym mieście, z hulającym internetem !!!

Czego nam więcej potrzeba ?

Można znaleźć oczywiście kilka minusów, typu:

- kuchnia składająca się z praktycznie 1 szafki ;/ i lodówki w rozmiarze nano...
- prysznic na małego krasnoludka, w którym głową dotyka się sufitu...
- toaleta, którą jakiś "pożal się boże hydraulik"  (na pewno nie polski :) ), podłączył rurami najpierw w dół a potem w górę, w związku z czym poziom wody w muszli jest stale niebezpiecznie wysoki...

jednak w ogólnym rozrachunku mieszkanie dostało ocenę pozytywną!
Ba, rozważamy nawet poważnie pozostanie w tej lokalizacji do końca naszego francuskiego życia :)
(a lokalizacja zacna :) opowiadać będę później :P)


Całą drogę prawie, a szczególnie drugiego dnia podróży, gdy byliśmy już bardzo zmęczeni, obiecywałam sobie, że tylko pościelę łóżko i padnę, nawet nie dotknę tobołków...
Jednak, adrenalina chyba robi swoje ;) i emocje jakie towarzyszyły nam przy zasiedlaniu nowego miejsca były tak duże, że naładowały mnie energią na tyle, bym mogła rozpakować wszystkie bagaże....
A rzeczy wzięłam naprawdę duuuużo...wiadomo, same najpotrzebniejsze ;)
Teraz pozostał już tylko dreszczyk emocji pt. "gdzie my to wszystko poupychamy?"

Szczęśliwie, mieszkanko okazało się też być niezwykle pojemne :)
I mimo ogromu rzeczy przywiezionych ma jeszcze dużo miejsca na kolejne rzeczy...
A że jak wszędzie, tutaj także zaczęły się z początkiem stycznia wyprzedaże, więc niedługo pewnie zapełnię wszystkie luki :P

Choć zmęczenie dawało o sobie znać, okazało się, że to była najlepsza decyzja, żeby się rozpakować już pierwszego dnia, bo ciężko było cokolwiek znaleźć...

Po pierwsze, z uwagi na ilość walizek, toreb, pakunków i rzeczy porozrzucanych luzem po domu (a wcześniej po samochodzie :) )!
Po drugie dlatego, że jestem mistrzem pakowania, więc nie można było w żadną stronę, logiczną i tą mniej, wymyślić gdzie też czego można szukać...
Widać, moja pomysłowość na etapie pakowania nie miała granic...

Oto ulubione "kwiatki" w naszym bagażu (może komuś przyda się któryś z pomysłów :)):

- talerze zawinięte w męskie koszule z kołnierzykiem (szkoda miejsca na gazety!)
- mieszaki do miksera + scyzoryk i otwieracz do konserw w czajniku elektrycznym...
                      myślicie: "E, lajcik"? ...
- skarpetki i inne "drobiazgi" w szklance, szklanka w misce, to wszystko w garnku, a wokół tej wariackiej konstrukcji... ponownie skarpetki :)
- (jeden z moich hitów) paski do spodni/spódnic/bluzeczek zwinięte w ruloniki i ... sprytnie upakowane w obydwu komorach ... zaparzacza do kawy ! ! ! sprytnie, nieprawdaż? :P
- coś dla pary idealnej, czyli takiej jak my :P ...w Jego buty moje buty w moje buty... no co?... skarpetki ! ! !

W końcu i mi rozładowały się baterie... w odzyskaniu energii nie pomogło już nawet jedzenie ;)
Zmorzył nas sen, wieńcząc jakże intensywny pierwszy dzień w Avignon!

PS.
Na samym początku ciężko jest mówić o tęsknocie, bo tak wiele się dzieje, że nie ma dużo czasu, by o tym myśleć...
Dobrze pamiętam jednak, że zawsze kiedy gdzieś wyjeżdżałam, wśród dobrych rad mojej Mamy słyszałam zawsze: Zapamiętajcie pierwsze sny na nowym miejscu. I prawie dokładnie w tej chwili, w której powiedziałam o tym mojemu mężowi dostałam od Mamy smsa o takiej właśnie treści :D
No i pierwszy raz na obczyźnie miałam z tego powodu "oczy w mokrym miejscu" ...

A tu pierwsze widoki :)



3 komentarze: