poniedziałek, 5 września 2016

A co nowego w Marsylii?

Kiedy pisałam o drugim pobycie w Marsylii miałam nadzieję, że przy okazji kolejnych wizyt gości z Polski, planowanych na lipiec, uda mi się znowu odwiedzić to piękne miasto i zrealizować dotąd niedokończone plany turystyczne. Myślałam tu głównie o rejsie na wyspę If i zwiedzaniu tamtejszego zamku.  

Niestety, do trzech razy sztuka w tym przypadku nie zadziałało i wygląda na to, że może nie udać nam się odwiedzić wyspy i zamku, ale kto wie?
Nasza przygoda we Francji jeszcze się nie skończyła :P  Udało nam się natomiast, pomimo, że było to już nasze trzecie spotkanie z tym kosmopolitycznym miastem, odkryć w nim coś, czego wcześniej nie widzieliśmy :)




Najlepsze jednak dopiero przed Wami...
Hit wypadu :D
To, że zobaczyliśmy coś tak pięknego i nowego na naszej trasie zwiedzania Marsylii to tym razem zasługa Pana Męża, który uważnie śledził EURO 2016 :)
Wyobraźcie sobie, że na którymś z filmików zamieszczonych w internecie o tym, jak to nasza reprezentacja podróżuje po Francji, kwateruje się w hotelach i inny takich tam newsach "z zaplecza", wypatrzył on przepiękną fontannę. Nie znał oczywiście jej nazwy ani lokalizacji, a w swym opisie porównał ją do słynnej, barokowej fontanny Di Trevi w Rzymie.Oczywiście po tym opisie wszystko było prawie jasne... Nie miałam pojęcia cóż to za obiekt i gdzież on może być :P
I nie byłby to wcale problem, bo nie raz już znalazłam w "internetach" rzeczy, o których się filozofom nie śniło, gdyby nie fakt, że całą tą historię Pan Mąż wyłuszczył mi już na przedmieściach Marsylii. Nie miałam więc szansy zapytać internetu ani mojego ulubionego ostatnio Lazurowego Przewodnika, który według mojej najlepszej wiedzy wie wszystko :P  (tak to przynajmniej wygląda, bo wszystko czego szukam ma na swoim blogu), gdzie też szukać rzeczonej fontanny. Jak to jednak mówią "koniec języka za przewodnika"... Tutaj różnie z tym bywa, bo mówimy w różnych językach, ale ostatnio mój frangielski przeżywa prawdziwy rozkwit, a im bliżej mi do końca posługiwania się nim, tym mniejszy obciach czuję kalecząc oba języki składowe na raz! Na pewno przyczyniły się do tego "tłumy" turystów z Polski (przyjęliśmy trzy turnusy znakomitych gości :) ), przy których nie mogłam doskonalić moich umiejętności lingwistycznych, a mój mózg przestawił się na polszczyznę.  Postanowiłam jednak poszukać tej, ponoć pięknej, fontanny... O pomoc poprosiłam obsługę sklepiku z pamiątkami tuż przy Bazylice Notre Dame de La Garde. Pomysł całkiem niegłupi, bo poza medalikami i innymi dewocjonaliami kiosk pełny był map i prospektów turystycznych w kilkunastu językach. Szkoda tylko, że nie miałam pojęcia czego szukam. Razem z siostrami zakonnymi opiekującymi się przybytkiem obejrzałam kilka książeczek z obrazkami i w końcu trafiłam na coś, co odpowiadałoby opisowi Pana Męża...
Pałac Longchamp - to właśnie tego szukaliśmy!
I baaardzo się cieszymy, że te poszukiwania zakończyły się sukcesem... Pałac jak z bajki!!
Tylko spójrzcie:

Cudne fontanny położone na froncie pałacu to tylko część tutejszych atrakcji. W budynku mieszczą się dwa muzea: Muzeum Sztuk Pięknych oraz Muzeum Historii naturalnej. Tym razem jednak zwiedzanie ograniczyliśmy do podziwiania piękna fontann, wytryskujących i spływających z pałacowego wzgórza. A było na co patrzeć...
 
 
 
 
 
 
 

Mam nadzieję, że za jakiś czas będę mogła napisać tu, że byliśmy w Marsylii ponownie i znów uraczę Was jakimiś nowościami z tego wspaniałego miasta!

Może w przypadku wyspy If zadziała "do czterech razy sztuka" ? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz