wtorek, 30 sierpnia 2016

Carcassonne - zamkowo, średniowiecznie i zabytkowo

Ta wyprawa była jak dotąd naszą najdalszą :)
Owszem, byliśmy w Monako, ale z "międzylądowaniem" w Cannes. Tym razem nie było w planach żadnych przystanków pośrednich. Opuściliśmy Prowansję i ruszyliśmy odwiedzić jedną z największych atrakcji turystycznych Francji położoną w Langwedocji.

Cel: średniowieczny zamek w Carcassonne.  
A tak bardziej konkretnie to w zasadzie ufortyfikowane średniowieczne miasto (La Cite), opasane podwójnym pierścieniem murów i baszt. Brzmi nieźle, nieprawdaż? :) A jeśli dodać do tego notkę, że jest to najlepiej zachowana budowla tego typu i w związku z tym zasila zacne grono zabytków na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO, robi się całkiem ciekawie :D

Zabytkowe miasto wznosi się na wzgórzu nad rzeką Aude i góruje nad główną częścią miasta - Ville Basse. Nasz czas na wizytę w Carcassonne postanowiliśmy poświęcić na zwiedzanie La Cite gdyż, z uwagi na odległość od Avignon, byliśmy mocno ograniczeni czasowo. 
Było co oglądać! 
Miasto  robi duże wrażenie. 
Do samego La Cite dotarliśmy Starym Mostem, z którego roztaczają się wspaniałe widoki na cały zabytek. Po kilku minutach spaceru byliśmy do celu.

 

 


Wysokie mury z 52 basztami hipnotyzują swą wielkością. Całość z zewnątrz prezentuje się niezwykle okazale, co przekłada się oczywiście na niezliczone tłumy turystów...



 



Osobno zwiedzaną częścią zabytkowego La Cite, do którego wstęp jest bezpłatny, jest Zamek. Cóż mogę o nim napisać... Nie powalił mnie na kolana, ale też mocno nie rozczarował. Brak w nim ekspozycji zbroi rycerskich czy innych temu podobnych. Sale udostępnione zwiedzającym wypełnione są zachowanymi elementami zamku i jego przyległości. Można tu zatem oglądać szczątki kolumn, pomników itp. 

To co w moim odczuciu jest najefektowniejsze w La Cite i Zamku do niego należącym, to możliwość podziwiania miasta z perspektywy murów. Spacer pomostem strażniczym to wspaniała okazja do obejrzenia wszystkich zachowanych zabudowań oraz pięknej panoramy miasta z każdej strony. Zdecydowanie to "oblicze" Carcassonne lubię najbardziej :)









Niestety, z powodu odbywającego się tego dnia koncertu nie mogliśmy udać się na spacer wzdłuż północnej części murów wiodącej do amfiteatru i w okolice Bazyliki. Byłam tym trochę zawiedziona, gdyż miałam wielki apetyt na podziwianie tej świątyni z murów... Niestety, jak zobaczycie poniżej, z daleka widoki były słabe, a kiedy już podeszliśmy bliżej okazało się, że nijak nie da się całości uchwycić na zdjęciu (gdy tymczasem mój przewodnik podaje, że to "niewielka bazylika"). Także piękno wnętrza pozostanie słodką tajemnicą jedynie dla zwiedzających, bo jak wiecie nie jestem fanką fotografowania wnętrz kościołów (a poza tym takie zdjęcia nigdy mi nie wychodzą!). Napiszę zatem tylko, że w środku jest bardzo pięknie, bazylika posiada wspaniałe witraże, rozety, a wszystko to bardzo stare, przez co jeszcze ładniejsze :-)



Jeśli zaś chodzi o pozostałą część miasteczka, to muszę przyznać, że nieco mnie rozczarowało. Gdy tylko przeszliśmy przez bramę główną przypomniałam sobie zwiedzanie Nessebaru w Bułgarii. Dokładnie takie same obrazki: ciasne, wąskie, kamienne uliczki obwieszone po samo niebo chińszczyzną :( Wszędzie pamiątki, stragany, a w przypadku Carcassonne drewniane miecze i rycerzyki... no i oczywiście - mydło i powidło, jak to na takich kramikach :( Do tego absolutny tłok i ścisk... Ehhh...  Nie zrobiłam w związku z tym zbyt wielu zdjęć "na mieście" :( Było kilka "perełek", ale generalnie zdecydowanie bardziej miasto podobało mi się z góry, podczas spaceru murami...




 


Czy mi się podobało?
A i owszem.
Czy wrażeń nie za mało?
Umiarkowanie.
Czy czegoś brakowało?
Guzika do teleportacji, by wrócić do domu w pół godziny, a nie trzy...

Udana wycieczka i pobyt w urokliwym miejscu, jednak za cenę takiej "wyprawy", bo to przecież szmat drogi, a w aucie bez klimatyzacji kilometry i czas liczą się jakby podwójnie, oczekiwałam ciut więcej :-)
Jak powiedział Pan Mąż "Nasz Malbork ładniejszy".
O to to to!!!
Cudze chwalicie swego nie znacie!
A my właśnie znamy i się poznaliśmy, że Carcassonne może i ładne, ale Malborkowi może co najwyżej buty czyścić :P
Tyle wrażeń z wycieczki na dziś :)


PS. Z praktycznych informacji:
1. Byliśmy tam w niedzielę i miejski parking ogarnęliśmy za darmoszkę :D
2. Zwiedzanie La Cite jest możliwe z wózkiem, jednak wchodząc na teren Zamku trzeba zostawić go przy kasach (tłumaczyli nam, że z uwagi na zagrożenie terrorystyczne, choć i tak zwiedzać ten obiekt z wózkiem byłoby bardzo ciężko).

piątek, 26 sierpnia 2016

Kiedy niebo się zachmurzy, czyli wycieczka do Sainte Maries De La Mere

Mieliśmy plany wypoczynkowe... absolutne lenistwo nad jeziorem. Niestety, kilka ciemniejszych chmurek nas wystraszyło. Szkoda nam było jednak zostać w domu i patrzeć w niebo w oczekiwaniu na rozwój sytuacji. Z pomocą internetu wybrałam rejon niezagrożony opadami deszczu i tak wyruszyliśmy na kolejne zwiedzanie. 
Po raz kolejny zawitaliśmy nad morze od strony "szarego piachu". Tak zwykłam mawiać na nadmorskie miejscowości położone na zachód od Marsylii, choć po tej wycieczce będę musiała chyba zweryfikować mój pogląd. 
Tym razem wybór padł na Sainte Maries De La Mere - małą miejscowość wypoczynkową położoną w samym sercu Regionalnego Parku Narodowego Camargue (tutaj więcej o naszej wycieczce  okolice parku).



Już dawno wybierałam się tu "palcem po mapie", a teraz nadarzyła się świetna okazja po temu, by odwiedzić to niewielkie miasto. 
Sainte Maries De La Mere to typowe miasteczko nadmorskie nastawione głównie na turystów. Mnóstwo tu nawiązań do charakterystycznych dla regionu dzikich koni, byków czy różowych flamingów...







Stragany i kramiki ociekają pamiątkami, niestety w większości "made in China", podobnie jak w innych znanych nam miastach z "szarym piachem".





Jedno co zachęca mnie tu bardziej niż w innych okolicznych miejscowościach to plaża, która jest jakby mniej szara :P  




Do plażowania skutecznie zniechęca jednak wiatrzysko wypełniające piachem każdy możliwy zakamarek. Niestety, przetestowaliśmy tą okolicę kilka razy i przykry wniosek jest taki, że nie da się tu miło poplażować :( 
Na 4 próby 3 i pół nieudane :P
Chcecie wiedzieć skąd to "pół"? 
Pół jest dlatego, że za czwartym razem plażowaliśmy... Do tej pory wybieram piach z wózkowej torby, choć minęły już blisko 3 tygodnie! Pyzce się jednak podobało, a to jest najważniejsze! :D




Wracając do Sainte Maries De La Mere jest to mieścinka na godzinny spacer i leniwe wylegiwanie się na plaży, pod warunkiem, że uda się trafić bezwietrzny dzień :-)

środa, 24 sierpnia 2016

Warownia na straży Camargue, czyli Aigues Mortes

Jeżdżąc nad morze na zachód od Marsylii, w okolice Regionalnego Parku Narodowego Camargue, za każdym razem z okien samochodu podziwialiśmy przepięknie otoczone murem, warowne miasteczko, stojące jakby na straży sąsiadującego z nim parku. 
W końcu, przy kolejnej okazji, postanowiliśmy wstąpić i tu :)
Aigues Mortes, zwane perłą architektury średniowiecznej, prezentuje się imponująco.
Sama nazwa miejscowości znaczy dokładnie "Martwe Wody" i związana jest ze specyficznym jej położeniem nad słonymi rozlewiskami delty Rodanu. Mur obronny, którym jest ona otoczona w całości, wyrasta pośród równiny niczym fatamorgana. To właśnie ta XIII-wieczna budowla, wraz z połączoną z nią jedynie kładką, okazałą Wieżą Constance, będącą pozostałością po zamku, jest główną atrakcją miasta. Zanim jednak wdrapaliśmy się na szczyt wieży, by podziwiać wielobarwne wody rozlewisk Camargue i ruszyliśmy wzdłuż murów na spacer wokół miasta zwiedziliśmy kilka uliczek z poziomu chodnika :)






Spacer po murach to nie lada gratka! 1643 m muru, 10 bram i 5 doskonale zachowanych wież - tyle w liczbach. A jak to się przekłada na doznania zwiedzania :)? Świetna panorama miasta, doskonały widok na okoliczne saliny oraz możliwość podziwiania samego muru wraz z przyległościami sprawiają, że mimo iż to miasteczko niewielkich rozmiarów, można w nim przepaść na kilka ładnych godzin... 
 


 






Sama chętnie usadowiłabym się wygodnie z widokiem na saliny i wgapiała w różową wodę tak długo jak starczy sił :P Choć nie jestem fanką różowego koloru to nic na to nie poradzę, że ta różowa woda jakoś tak na mnie działa...





W trakcie spaceru jak na dłoni widać wszystko, a zatem także piękny kanał wraz z portem :)






Kanał kończy się w La Grau du Roi, gdzie już kilkanaście tygodni temu podziwialiśmy ruchomy - obrotowy - most, pozwalający na normalne funkcjonowanie miasta przy jednoczesnym połączeniu okolicznych miejscowości drogą wodną z morzem. W Aigues Mortes można natomiast przyjrzeć się innemu fantastycznemu rozwiązaniu, z którym spotkałam się tu po raz pierwszy, a mianowicie: "obrotowe tory". Na pewno to żadna "Ameryka", jednak dla mnie nowość :) , więc się tym z Wami podzielam :)

Szlak spacerowy murami ma dla odwiedzających jeszcze jedną atrakcję. Mianowicie, w wieżach obiektu umieszczono instalacje nawiązujące tematyką do regionu, wykonane z soli. Ciekawe, piękne, ale też szokujące i przerażające... Sami zobaczcie:



Ostatnim punktem wycieczki była przejażdżka wokół miasta. Niestety, na więcej nie mogliśmy sobie pozwolić, a szkoda, bo ponoć w zachodzącym słońcu mury prezentują się najpiękniej. Musieliśmy jednak zadowolić się widokami z auta...




Aigues Mortes to piękne miasteczko! Sam spacer murami jest zachwycający, a jeśli dodać do tego urokliwe, wąskie uliczki, zwiedzanie pobliskich salin czy rejs statkiem wzdłuż rozlewisk to plan na weekendowy wypad gotowy :)
Naprawdę warto tu zajrzeć.
Polecam!


PS. Praktyczna wskazówka dla "wózkowiczów": spacerowanie po murach z wózkiem nie wchodzi w grę, jednak możliwe jest zostawienie powozu w recepcji/kasach obiektu. Pisze o tym dlatego, że w Biurze (dez)Informacji Turystycznej zostaliśmy wprowadzeni w błąd i zaiwanialiśmy do auta zostawić wózek i przepakować Pyzę w plecak, tracąc przy tym tak cenny przy zwiedzaniu czas :(